poniedziałek, 26 listopada 2012

Rozdział 1. Przepowiednia

Zbudziły mnie czyjeś kroki. To co się stało, wpłynęło na mój instynkt samozachowawczy. Wcześniej mało co mogło mnie wybudzić ze snu. Jenny zazwyczaj budziła mnie zerwaniem ze mnie kołdry i grzmotnięciem mnie po głowie poduszką. To jednak nie wystarczało, więc do pokoju wchodziła dumnie Hermiona (bo jako prefekt obchodziła pokoje dziewcząt Gryffindoru – i to dziewcząt z każdego roku), patrzyła na mnie z dezaprobatą i przykładała mi dzwoniący budzik do głowy. Oczywiście nie wobec wszystkich stosowała tak drastyczne metody. No ale ja byłam jej przyjaciółką, więc nie widziano przeciwwskazań, by fundować mi coś takiego co rano. Czasami do Hermiony dołączała Ginny, i zrzucała mnie z łóżka. Dopiero to brutalne przebudzenie całkowicie skutkowało.

Natomiast teraz ocknęłam się tylko i wyłącznie przez czyjeś głupie kroki. Zaraz, zaraz – kroki?! Otworzyłam oczy i to co zobaczyłam, sprawiło, że instynktownie zasłoniłam Alana swoim ciałem. Co z tego, że był martwy? Skoro przed jego śmiercią nie udało mi się go ochronić, musiałam to zrobić teraz. Wzbierało we mnie przerażenie, wściekłość i bezsilność. Przede mną stało dwóch mężczyzn. Jeden z nich to bez wątpliwości Śmierciożerca. A drugi... drugi ostentacyjnie węszył w powietrzu, co pozwoliło mi sądzić, że prawdopodobnie był wilkołakiem. Zebrało mi się na mdłości. Było pewne, że nie dałabym im rady. Gdybym strzeliła zaklęciem w jednego, drugi od razu by mnie załatwił. Byłam praktycznie w pułapce. W dodatku wokół rozprzestrzeniała się gęsta mgła i widoczność była koszmarna. Mogłam jednak stwierdzić, że jest niedługo przed świtem.

- No, no, no. Kogo my tu mamy? - warknął znużonym głosem jeden z nich, potencjalny wilkołak. Wyglądał jak zwierzę, mimo że nie był aktualnie przemieniony w wilka. Nie było pełni. - Ooooch! Szlama! Czuję to w twojej krwi... i do tego jakiś czystokrwisty! Ale – ojejej! On jest martwy...! - zaśmiał się szyderczo.

Przełknęłam ślinę. Niedobrze.

Druga postać wyglądała inaczej. Na sto procent Śmierciożerca. Płaszcz charakterystyczny dla miłośników Voldemorta, i podniszczona maska do zestawu. Peleryna zresztą też nie lśniła nowością. Była podziurawiona i brudna, ale nie było wątpliwości, że to szata Śmierciożercy.

- Spokojnie. - zaczął łagodnym tonem. - Nie zabijemy cię. Twoja śmierć jest zbędna. Czarny Pan zawsze unikał niepotrzebnych zabójstw.

Nie skomentowałam tego.

- Tylko się przesuń. Potrzebujemy twojego przyjaciela. - kontynuował mężczyzna.

- Nieprawda – odparłam roztrzęsionym głosem. - On... nie może być wam potrzebny, bo... on nie żyje.

- Och. - skrzywił się w paskudnym uśmiechu Śmierciożerca. - To przykre. Ale i tak go potrzebujemy. Krew. Potrzebujemy trochę jego czystej krwi.

- Nie! - krzyknęłam, sama nie wierząc w to co robię.

Nigdy nie krzycz na Śmierciożercę, bo jeszcze się zdenerwuje i będzie źle! - pomyślałam. A jednak nadal odzywałam się do napastników.

- Nie potrzebujecie jego krwi, zostawcie go! - mój głos zrobił się piskliwy ze strachu.

- I tu się mylisz. Jego szlachetna, czysta krew, jest nam potrzebna do pewnego rytuału.

- Ale on nie jest jedynym czarodziejem o czystej krwi, weźcie kogoś innego! - jęknęłam, kiedy zaczęli się zbliżać.

Wilkołak parsknął śmiechem. - O nie. - sprzeciwił się. - Krew Wind'ów i nikogo innego. Krew tego chłopca sprawi, że czara Kielichu Rodów wypełni się. - Jego oczy rozbłysły. - A kiedy Kielich się wypełni, spełni się przepowiednia.

- Przepowiednia? - powtórzyłam.

- Owszem, młoda damo. Przepowiednia mówi, że gdy napełni się prastary kielich krwią członków dziesięciu rodów czystej krwi, dokładnie wyznaczonych rodzin, nastanie nowa era. Era tych, którzy zostali wierni Czarnemu Panu.

- On nie żyje. - syknęłam. - Voldemort nie żyje i wasza nowa era nie będzie go już obchodzić!

- Dość tego. - oczy Śmierciożercy stały się zimne i pozbawione litości. - On nigdy nie zginie naprawdę. Pozostanie w Nas.

Stali tuż przede mną. Byłam załamana. Jacyś nienormalni, zagorzali fani Volemorta bawili się w przepowiednie, po jego śmierci, kosztem Alana! Nie chciałam... nie mogłam do tego dopuścić.

- J-jaka era? - próbowałam zyskać na czasie, choć nie wiedziałam, co to miałoby mi dać. Co za różnica kiedy znudzi im się pogawędka ze mną? - Czego chcecie? Nastał pokój! Śmierciożercy są wolni od Voldemorta! Po co wam jakaś zmiana?

Zaśmiali się kpiąco.

- Era, która ukarze tych, którzy przeciwstawili się Czarnemu Panu. Era wznosząca na wyżyny jego zwolenników. Śmierciożercy, wilkołaki, olbrzymy, gnomy, wszelkie kreatury Nocy, oni dostaną ten świat na własność, zmiatając z powierzchni Ziemi nędznych wrogów i mugoli. - rzekł Śmierciożerca.

- Ale... pomyślmy. Wypełniacie kielich. Nastaje ta wasza nowa era. I co? Nagle umierają wrogowie Voldemorta? Tak o, bo nastała „nowa era”?

- Nie mów o czymś, o czym nie masz pojęcia – warknął wilkołak.

- Nie dam wam jego krwi. - oznajmiłam.

I zanim uśmiechający się kpiąco Śmierciożerca zdążył jakoś zareagować, wycelowałam w niego różdżkę i krzyknęłam „Expelliarmus!”.

Został pozbawiony różdżki, ale ku mojemu zdumieniu wyciągnął skądś drugą, patrząc na mnie zimno.

Wtedy usłyszałam jakieś głosy. Spojrzałam w mgłę, z której się wydobywały. Moim oczom ukazało się siedem postaci.

Syriusz! Moody, Tonks, Remus oraz... Harry, Ron i Hermiona!

Nagle poczułam wymierzone we mnie zaklęcie. To Śmierciożerca odpowiedział na mój atak.

Zaczęłam odpływać. Czułam się, jakbym zasypiała. Z tym że wraz z snem przychodziło dziwne odrętwienie. Nie mogłam się poruszyć. Nie czułam mięśni. To było właśnie takie uczucie. Jakby wymuszony przez kogoś sen. Tak... ostatnim przebłyskiem świadomości zobaczyłam, jak Syriusz załatwia wilkołaka jednym zaklęciem, po czym klęka przy mnie, mówiąc gorączkowo coś, co do mnie nie docierało. Chciałam się wtedy do niego uśmiechnąć, pokazać żeby się nie martwił, ale cała byłam jakby sparaliżowana i nie mogłam poruszać nawet ustami. Zamknęłam oczy, a właściwie zamknęły się same – ja nie mogłam ich otworzyć. Jakby ciało przestało się mnie słuchać. Jakby zasypiało samo, a umysł pozostawał czujny. Po chwili jednak mózg też się zaciął i wszystko odpłynęło.

5 komentarzy:

  1. To jest naprawdę ciekawe. Z niecierpliwością czekam na drugi rozdział. Nie porzucaj pisania bo naprawdę świetnie ci to wychodzi ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję ;*
    Pozytywne opinie bardzo mi pomagają ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo fajnie, lecz mam pytanie. A mianowicie, czemu śmierciożercy powiedzieli ,,Varonice" o przepowiedni?

    OdpowiedzUsuń
  4. Masz na myśli - dlaczego powiedzieli jej o czymś, co powinno pozostać tajemnicą?
    Masz rację, nie dopracowałam tego. Powinnam była dodać coś w stylu: "- A teraz, dziecko... nie potrzebnie zadajesz tyle pytań... obawiam się, że muszę trochę zmodyfikować twoją pamięć.
    Zanim jednak zdążył rzucić we mnie zaklęciem Obliviate, szybko wycelowałam w niego różdżkę i rozbroiłam Expelliarmusem."

    Myślisz że to byłoby już lepsze? :)
    Bo jeśli tak, to chętnie zedytuję rozdział, żeby nie było niedopowiedzeń.

    OdpowiedzUsuń
  5. Owszem było by lepsze ale zmieniłbym to: wycelowałam w niego różdżką, a nie ,,różdżkę" :)

    OdpowiedzUsuń